Plaża wybrzeża koszalińskiego tworzy lekki łuk, skierowany do wewnątrz. Z takiego położenia wynika to , że wiatry z północnego Zachodu są dla niego szczególnie niebezpieczne. Z całą siłą wgniatają masy wody do zatoki. Są długie okresy czasu bez takiego niebezpieczeństwa, jednak i takie, kiedy powodzie zawsze powracają. Było tak w latach: 1910 do 1924. Większość tych powodzi przyszła w tak zwanych „nocach dwunastki”.
Najbardziej znana to ta z roku 1914.Przyszła w dwóch falach – 31.grudnia 1913r. / 1.stycznia 1914r.
i potem 9/10 stycznia 1914r. Ta druga fala szczególnie dużo nieszczęścia przyniosła na przestrzeni Sarbinowa. Również miejscowość nad Jez. Bukowo też była ciężko dotknięta. W kierowanie pracami likwidującymi szkody zaangażował swą pomoc sam cesarz. Posłał swojego syna – Fryderyka, namiestnika Pomorza, aby zorientować się w rozmiarach szkód wyrządzonych przez morze.
12.stycznia 1914r. w nocy nastąpiło całkowite zniszczenie wydm, woda przedarła się do wsi. Bałtyk cofnął się ok. 2km w głąb , na odcinku Sarbinowa, odsłaniając dno morskie. Z plaży został zmyty piach, ukazał się czarny ił, w którym tkwiły resztki prastarych dębów.
Szczególnie teren miejscowości nad Jez. Bukowo spotkał ciężki cios. Ostre niebezpieczeństwo istniało w tej okolicy dla wnętrza kraju. Ludzie zmuszeni zostali do bezzwłocznej ochrony tych terenów.
Tworzenie zlodowaceń było niezależne od przypływów sztormowych. Jeśli przez dłuższy czas była piękna pogoda, później wiał zimny wiatr z północnego Zachodu, zimą szczególnie dotkliwy. Kry potem nasuwały się z jeziora na plażę, nagromadzały się tam i razem zamarzały.
W zimie 1928/29 góry lodowe stworzyły ogromną powierzchnię, zlodowacenie trzymało się b. długo, a statki (m.in. liniowce marynarki państwowej) utknęły w skutym lodem Bałtyku . Trzeba je było zaopatrywać z samolotów; lód był za gruby, aby go rozbić lub wysadzić w powietrze.
Wreszcie zawiał ciepły wiatr i lód zniknął w ciągu jednej nocy. Jednak jego resztki na plaży pozostawały jeszcze do Wniebowstąpienia 1929r.
Powódź spowodowała również duże szkody w związku z załamaniem zapór wodnych elektrowni Rosnowo i Niedalino – Hayka w marcu 1940 roku. Zima ścisnęła wówczas do Nowego Roku. Z początkiem marca stało się nagle ciepło i śnieg bardzo szybko stopniał. Kierownik zakładu Niedalino otworzył wszystkie wirówki, ponieważ zwierciadło wody wzniosło się mimo to, woda przelała się. Lód jednak – grubości 40 cm – nie mógł opuścić jeziora. Zalewany był przez wody Radwi, tworzyły się przegrody. Tak samo niedaleko młyna Niedalino, gdzie woda zabrała składowane drewna i tarcicę.
Okręgowa elektrownia w Białogardzie poleciła znowu zamykać śluzy. 6km powyżej zapory w Rosnowie środki ostrożności nie zostały zachowane. Stan wody był tak wysoki, że lód wzniósł się nad tamę i w ciągu godziny oderwał się. Tama wysoka jest na 12m, lustro wody spiętrzyło się na wys. 10 m . Sztuczne jezioro przelało się, jednak nie nad koroną tamy. Około 30 m powyżej woda utorowała sobie w piasku prędko rozszerzony rów. Wiele mostów zostało zerwanych, także most kolejowy koło Nosowa i długi most betonowy powyżej Karlina.
tłumaczenie i opracowanie tekstu na podst. książki F.Schwenklera ” Köslin- siedemsetletnia historia miasta i regionu” -Alicja Leitgeber-Miziołek