Maria Ulicka

Wiem, że nie jestem „nowoczesna”. Wiem, że nie jestem „trendy”. Wiem, że nad moją głową może się rozpętać burza z piorunami. A niech tam! Każdy ma prawo do życzeń i marzeń, szczególnie – w okresie świątecznym. A ponieważ moje marzenia są zbieżne z marzeniami wielu mieszkańców Koszalina (wiem o tym nie z anonimowej ankiety, ale z bardzo licznych rozmów) – pozwolę sobie je zaprezentować.
Uważam, że nasz Rynek Staromiejski nie jest brzydki. Należy go jedynie porządnie wyremontować i zmienić przeznaczenie kilku lokali w budynku przy nim stojącym. Co to znaczy „wyremontować”?

Po pierwsze – ułożyć na nim ładne, porządne i gładkie płyty. Po drugie – podobne płytki i porządny schodek (schodki?) oraz taras zrobić przy budynku obok. Wówczas w lecie mogłyby tam stać kawiarniane stoliczki. Po trzecie – uporządkować „rynkową” zieleń, a część wyciąć, bo niektóre krzewy bardzo brzydko pachną. Po czwarte – wyremontować fontannę i pomnik. Po piąte – odświeżyć, gdzie trzeba, elewacje budynków…

I co dalej? Ano – podjąć skuteczne działania, żeby sklep na rogu zwycięstwa i Rynku służył promocji koszalińskich twórców i ich dzieł (malarzy, pisarzy…), żeby przywrócić obie „Ratuszowe” – restaurację i kawiarnię (kilka dni temu widziałam, że lokal po „Ratuszowej” stoi pusty) i wpuścić na Rynek trochę kwiaciarek… Wtedy – Rynek ożyje i, jak kiedyś, będzie miejsce spacerów i licznych spotkań.

 

 

Kawiarnia „Ratuszowa”, mimo, że nieco „kiszkowata”, miała swój niepowtarzalny klimat. Wielka w tym zasługa plastyczki Aleksandry Sieńkowskiej, która w 1961 roku utworzyła w niej pierwszą koszalińską galerię i prowadziła ją dwanaście lat, prezentując prace ponad stu artystów. Aleksandra Sieńkowska – najbardziej znana z pięknych tkanin artystycznych – zajmowała się także z powodzeniem malarstwem sztalugowym, monumentalnym i kolażami oraz pracą pedagogiczną w Liceum Plastycznym, WDK i Ognisku Kultury Plastycznej, a w koszalińskim środowisku artystycznym znana była nie tylko jako świetna plastyczka, ale także – jako niezwykle ciepły, pogodny, życzliwy innym człowiek. Zmarła cztery lata temu – 27 kwietnia 2009 roku.

W restauracji „Ratuszowa” bywało się nie tylko dlatego, żeby dobrze zjeść, nieco wypić i posłuchać melodii granych na pianinie. Bywało się również dlatego, żeby po prostu się spotkać i pogadać. A że chadzali tam koszalińscy artyści, postacie ciekawe, niezwykle barwne i lubiane prze mieszkańców, mimo ekscentrycznych niekiedy zachowań, można było chociaż popatrzeć na nich i posłuchać ich wywodów o sztuce i literaturze. A Ryszard Siennicki czasem zapraszał niektórych do swojej pracowni mieszczącej się na ostatniej kondygnacji budynku stojącego naprzeciwko „Ratuszowej”. Miałam przyjemność uczestniczyć w kilku takich spotkaniach, podczas których po raz pierwszy niemalże zetknęłam się z aktem tworzenia obrazów, bo stały tam prace jeszcze niewykończone, a farby na palecie jeszcze całkiem nie zaschły…
Artyści w owych czasach cieszyli się wielką estymą – my, zwykli zjadacze chleba, patrzyliśmy na nich niemalże z uwielbieniem. Bo też było na kogo. Choćby – na młodego, zdolnego, zaczynającego dopiero karierę literacką po studiach w Poznaniu, a już chwalonego przez samego Przybosia – Cześka Kuriatę. Choćby – na wymienionego już Ryszarda Siennickiego – wybitnego malarza, rysownika, grafika i projektanta, współorganizatora i uczestnika wielu plenerów w Osiekach. W Koszalinie mieszkał od 1953 roku, zmarł w 1980. Czy – na „wilniuka” Staszka Bekasenasa, który uprawiał malarstwo sztalugowe, grafikę i sztukę użytkową, a najchętniej rysował akty i portrety kobiet o szlachetnych rysach i pięknych migdałowych oczach…Staszek (piszę tak, bo był przyjacielem mojego brata i moim kolegą) zmarł piętnaście lat temu – w 1998 roku.

Ech, wspominam, wspominam, a przecież wiem, że ”to się chyba nie wróci”…  Ale urok i klimat  Rynku naprawdę można odzyskać, utrwalać i sprawić, że mieszkańcy polubią go na nowo. I to – moim zdaniem – na pewno nie przez organizowanie na jezdni przed kościołem „deptaków” czy też – zabudowanie Rynku „szklanym domem” i przeniesienie pomnika na Piastowską. Pomnik „Byliśmy-Jesteśmy-Będziemy” naprawdę nie jest „polityczny”. Jego projekt został wybrany spośród 19 projektów przygotowanych przez zespoły architektów i plastyków. Twórcy naszego pomnika to artysta rzeźbiarz Michał Józefowicz oraz architekci Andrzej Lorek i Andrzej Katzer.

Pomnik poświęcony jest polskim historycznym zmaganiom o Pomorze oraz żołnierzom poległym w walkach o Pomorze w 1945 roku Prace projektowe wykonano w czynie społecznym. Również w czynie społecznym załoga Koszalińskich Zakładów Kruszyw Mineralnych dostarczyła niezbędne materiały i surowce do budowy pomnika, a pionowaniem elementów pomnika zajęli się społecznie geodeci z Miejskiej Pracowni Geodezyjnej. Trzy iglice pomnika symbolizują hasło “Byliśmy, jesteśmy i będziemy” (cytat z powieści Stefana Żeromskiego „Wiatr od morza”.) Zostały one spięte jedną bryłą, na której znalazł się orzeł piastowski. W krypcie, u podnóża pomnika, złożono ziemię z miejsc pobojowisk 1945 roku na ziemi koszalińskiej – z Wałcza, Podgajów, Mirosławca, Kołobrzegu.
Pomnik odsłonięto 3 marca 1965 roku podczas uroczystej manifestacji społeczeństwa miasta i powiatu, załóg przedsiębiorstw, instytucji, młodzieży szkolnej, organizacji społecznych oraz delegacji z całego województwa. Przy dźwiękach werbli delegacje żołnierskie niosły urny z ziemią i umieściły je w krypcie u stóp pomnika. Następnie odbył się apel poległych. Ostatnie słowa: „Polegli na polu chwały” zagłuszyła trzykrotna salwa artyleryjska…
Z zainteresowaniem śledzę sondę na temat pomnika prowadzoną w Internecie (Koszalin.7.pl. Niezależny Portal Obywatelski Koszalina). Oto jakie są jej w miarę aktualne wyniki: ilość głosujących: 3311, pierwszy głos: 20 lipca 2012, ostatni głos:  18 marca 2013. Pozostawić na Rynku, tam gdzie stoi: 2884 – 87.1%, zlikwidować zupełnie: 272 – 8.2%, pozostawić na Rynku, ale w innym miejscu: 59 – 1.8%, przenieść do parku: 51 – 1.5%, nie mam zdania: 36 – 1.1%, przenieść w inne miejsce miasta: 9 – 0.3%

Zdaję sobie sprawę z tego, że nie wszyscy lubią ten pomnik. Niektórzy nawet zacierają ręce i cieszą się, że władza, przenosząc pomnik, „dołoży” tzw. „komuchom”. Ale przecież już Adam Asnyk słusznie napisał w wierszu „Do młodych”:

Każda epoka ma swe własne cele
I zapomina o wczorajszych snach…
Nieście więc wiedzy pochodnię na czele
I nowy udział bierzcie w wieków dziele,
Przyszłości podnoście gmach!
Ale nie depczcie przeszłości ołtarzy,
Choć macie sami doskonalsze wznieść;
Na nich się jeszcze święty ogień żarzy,
I miłość ludzka stoi tam na straży,
I wy winniście im cześć!

Moim zdaniem – święte słowa. Pamiętajmy o nich, szanujmy przeszłość i tradycję. Rynek Staromiejski jest znaczącą częścią Koszalina i ma naprawdę bardzo długą historię – powstał w XIII wieku, a około 1280 roku stał już na nim pierwszy ratusz. Pierwsza koszalińską galerię utworzono w „Ratuszowej” ponad pół wieku temu – w 1961 roku. A nasz pomnik – skończył trzydzieści osiem lat!