Tajemnicza „beczka” w morzu
Tkwi w morzu kilkaset metrów od brzegu; na pograniczu Mielna i Unieścia. Odważniejsi znają ją nawet osobiście. Ale po co tam tkwi i od kiedy? Mało kto wie. „To ruina niemieckiej wyciągarki do kutrów rybackich „– tak mówili płetwonurkowie, którzy wokół nieraz trenują. Ale czy tylko i czy na pewno? Beczka ma swoją konkretną historię, obejmującą także obszar mierzei pomiędzy jez. Jamno i morzem. Do niedawna był to teren wojskowy, o którym mało wiedziano. A zaczęło się w roku 1935, gdy w Niemczech ruszyły bezpośrednie przygotowania do wojny. Wówczas w ramach szybkiej rozbudowy Luftwaffe, zdecydowano utworzyć na wybrzeżu Bałtyku sieć baz morskiego ratownictwa lotniczego. Jedną usytuowano koło Królewca, drugą właśnie w Unieściu a trzecią na wyspie Rugii. Zgodnie z ówczesnymi tendencjami w lotnictwie wojskowym, wybrano do tego celu wodnopłatowce, jako najodpowiedniejsze do dalekodystansowego patrolowania Bałtyku.
Wiosną 1935 roku w Unieściu ruszyły roboty ziemne i budowlane na rozległym terenie, dotychczas niezamieszkałym. Tempo tych prac było szybkie, skoro już latem 1936 roku baza lotnicza rozpoczęła służbę, a na jez. Jamno wodowały pierwsze samoloty na pływakach.
Zbudowano wielki hangar remontowy , z obszerną betonową płytą postojową dla samolotów oraz dwa slipy czyli ześlizgi do jeziora. Położono też zupełnie nową nawierzchnię betonową, typu autostradowego, na gł. Drodze biegnącej przez Mielno do bazy wojskowej ( służy do dzisiaj). Przy tej okazji, w roku 1936, skrócono trasę tramwajową Koszalin-Unieście, ograniczając ją do przystanku na początku Mielna. Unieście stało się obszarem zamkniętym, niedostępnym bez specjalnej przepustki. W następnych latach trwała rozbudowa bazy. Zdołano wykonać kompletne głębokie fundamenty pod drugi identyczny hangar lotniczy, którego jednak do końca wojny nie zbudowano. Wzdłuż brzegu, od strony otwartego morza, rozlokowano liczne stanowiska artylerii brzegowej i przeciwlotniczej wraz z niezbędnym zapleczem.
Właśnie jednym z pierwszych nowo budowanych obiektów stała się ta betonowa „beczka”- solidna budowla usytuowana w morzu; przeznaczona dla potrzeb służby meteorologicznej w bazie lotniczej. Rzeczywiście umieszczono na niej aparaturę do samoczynnych pomiarów pływów morza i ruchów rumowiska dennego, czemu służył mareograf. Budowlę wyposażono w odpowiednie oświetlenie nawigacyjne, gdyż stanowiła równocześnie tzw. nabieżnik kierunkowy dla samolotów schodzących do wodowania na morzu lub jeziorze. W pierwszych latach po wojnie można było jeszcze oglądać elementy lotniczego wyposażenia, a sama „beczka”- pokryta bitumitem – budziła zainteresowanie. Snuto różne domysły :wystający kiosk zatopionego okrętu podwodnego?… Nie było to takie absurdalne, bo w Mielnie, na wprost dzisiejszej kawiarni FLORYN, przy brzegu, stał wielki wrak wypalonej barki desantowej ; z czasem zapiaszczył się w dnie morskim.
Po wojnie cały teren wojskowy Unieścia zajęli sowieci. Wtedy to na jez. Jamno ustawili , na wys. Unieścia, wielkie tarcze do ćwiczeń w strzelaniu powietrznym, przeznaczone dla samolotów startujących z lotniska pod Kołobrzegiem (Bagicz). A na terenie przyległej wsi Czajcze urządzono poligon do bombardowań lotniczych . W połowie 1947 roku sowieci opuścili Unieście i Koszalin; tereny przejęło wojsko polskie. Nastąpiła zimna wojna, obowiązywała zaostrzona czujność, bo szpieg i zdrajca czaił się za każdym krzakiem. Imperialiści mieli zaatakować od strony morza – wojsko „czuwało”. „Beczka” powróciła do meteorologicznej służby. Obiekt przejął Państwowy Instytut Hydrologiczno- Meteorologiczny, poprzednik IMGW. Znowu zainstalowano tam mareograf, o czym informowała urzędowa tablica, ustawiona na plaży, na wprost obiektu. Zabraniano przebywania na „beczce”, ale i tak była wymarzonym celem wielu pływaków.
Z początkiem lat osiemdziesiątych zniknęła tablica i budyneczek pomiarowni; mareograf przeniesiono do Kołobrzegu a „beczka” pozostaje w morzu jako atrakcja nadmorska; do dzisiaj budzi zainteresowanie!
opracowanie:Józef Leitgeber, Alicja Leitgeber-Miziołek