Książęce romanse Pomorza

BOGUSŁAW   X      i     PANNA       SONIA

Nieco ponad 500 lat temu, do zamku w Koszalinie przyjechał książę Bogusław X zwany Wielkim, ówczesny władca Księstwa Zachodnio­pomorskiego. Niedawno owdowiały, po nieudanym małżeństwie z ks. Małgo­rzatą, spędzał tu czas objeżdżając oko­liczne posiadłości – sądził, rozstrzygał spory, nieco polował. Zarówno dworza­nie, jak też rody szlacheckie i bogaci mieszczenie organizowali polowania, przyjęcia, przejażdżki po Bałtyku i nie­dalekim Jeziorze Jamno. Nieliczny dwór koszalińskiego zamki książęce­go wzmocniony orszakiem władcy, do­kładał starań, aby pan miał wygody, roz­rywki i nie nudził się.

Na zamku, co kilka dni odbywały się przyjęcia i tańce. Książę Bogusław, wy­soki, przystojny mężczyzna, wówczas nieco po trzydziestce, z reguły uczestni­czył w nich, chętnie tańczył, pił w umia­rze, łaskawym okiem i ramieniem ota­czał również, co ładniejsze dworki. W niedługim czasie wyraźnie zaintereso­wał się starszą dwórką panną Sonią, niewiastą zgrabną, kształtną wysoką o pokaźnym biuście i biodrach. Była chy­ba nieco starsza od księcia, sprawo­wała nadzór nad żeńskim personelem koszalińskiego zamku. Swe obowiązki sprawowała nadzwyczaj skrupulatnie idyskretnie, wyprzedzając niejako życze­nia Księcia Pana. Była przy tym cicha, skromna, małomówna. Z wyraźnym zażenowaniem przyjmowała zaintereso­wanie księcia swą osobą czerwieniąc się po czubki włosów, chociaż w sercu radowała się ponad wszelką miarę. Jakoś tak mimo woli zajęła się bezpo­średnią obsługą pana. Zanosiła do sy­pialni książęcej śniadania i kolacje, dbała o książęcej koszule, starannie pilnowała, aby zamkowa służba dokła­dała wszelkich starań związanych z ob­sługą księcia.

Po kolejnym tanecznym wieczorze, książę Bogusław odprowadził pannę Sonię do jej alkowy. Doszło do gorących pocałunków i uścisków, książę poczynał sobie dość śmiało, panna So­nia niby to się broniła, prosiła – książę panie, książę panie, ale zarzuciła swe pulchne ręce na ramiona księcia. Bo­gusław szybko uporał się z jej licznymi spódnicami i halkami, wziął ją na ręce i legli w panieńskim łożu. Jej uczucie i jego namiętność i pożądanie wyniosły ich wielokrotnie na szczyty rozkoszy … Panna Sonia w chwilach uniesień ci­chuteńko szeptała – Bogusiu, Bogusieńku… Spędzili ze sobą całą noc, chwila­mi przysypiając. Nad ranem, po kolej­nym uniesieniu, książę wymknął się do swej komnaty.

Przez kilkanaście następnych dni poszukiwali się wzajemnie i korzystali z każdej okazji, aby dać się ponieść uniesieniom. Jej alkowa, jego komna­ta, zakamarki zamkowych murów i wież bywały świadkami miłosnych unie­sień… Starali się zachować dyskrecję, ale nie zawsze się udało, bo przecież książę Bogusław z natury rzeczy był po­stacią budzącą powszechne zaintere­sowanie. Dwór i służba niby to zacho­wywały milczenie, ale ze spojrzeń i za­chowań otoczenia, oboje domyślali się, że ich kontakty nie są zupełną tajemnicą! Książę Bogusław wielokrotnie za­pewniał pannę Sonię – Nie dam Ci krzywdy zrobić – a ona cichutko mówiła-Bogusiu najmilszy, nie dbam o nic, jest mi z Tobą najlepiej na świecie. Żarliwie i pokornie modliła się też w zamkowej kaplicy, prosząc Boga o miłosierdzie i łaskę, przede wszystkim dla swego książęcego kochanka.

Sprawy księstwa spowodowały wy­jazd Bogusława do Szczecina. Po kil­kunastu dniach wrócił do Koszalina. Zabrał pannę Sonię małym koczykiem nad morze. Wędrowali plażami do Miel­na, Sarbinowa, Gąsek. Nocowali w ry­backich checzach, kochali się zapamię­tale, panna Sonia wielokrotnie powta­rzała cichuteńko – Bogusiu najmilszy jest mi z Tobą najlepiej na świecie. ’ Książęcy romans trwał prawie trzy lata. Bogusław bardzo często przyjeżdżał do Koszalina. Panna Sonia rozkwitała uro­dą dojrzałej, kochającej i kochanej ko­biety. Z czasem uczucia Bogusława ostygły. Zaczęto swatać go z polską młodziutką królewną. Taki związek odpowiadał interesom Polski i Pomo­rza, a także osobiście Bogusławowi, bowiem znał przyszłą żonę z czasów, gdy przebywał na krakowskim dworze, kształcąc się z jej braćmi. Powiedział pannie Soni o swych małżeńskich za-miarach i koniecznościach. Przyjęła to ze łzami i zrozumieniem. Bogusieńku – dni i noce z Tobą były mi najmilsze w całym życiu. Książę zatroskał się, aby panna Sonia miała zapewnione miej­sce na koszalińskim zamku.

Do małżeństwie księcia Bogusła­wa z polską królewną Anną doszło. Do­chowali się kilkorga dzieci. Czasami ro­dzina książęca przebywała w Koszali­nie i niedalekim Sianowie gdzie kaszte­lanem książęcego zameczku był bliski przyjaciel księcia Bogusława Adam Podwilcz. Panna Sonia dbała o księ­cia, jego małżonkę i dzieci, cichuteńko i skrupulatnie zabiegając i troszcząc się o ich wygody. Starała się pozostawać w cieniu, dyskretnie wpatrując się w Bo­gusława …

Dożyła sędziwego wieku. Zmar­ła mając ponad 80 lat, pocho­wana została na cmentarzu przy zamkowej kaplicy (obecnej cer­kwi w Koszalinie).